Włoska przygoda

Ach, co to była za wycieczka! Aż trudno wybrać jej najlepszy element. Każdy był w stanie znaleźć coś dla siebie, co w połączeniu ze wspaniałą kadrą nauczycielską i wyśmienitym jedzeniem stworzyło nam nasz prywatny niemal tygodniowy raj na ziemi (niestety tylko kilkudniowy). Atmosfera, w której nikt nie był wykluczony i każdy traktował się po przyjacielsku w połączeniu z pięknymi widokami stworzyła nam wspomnienia nie do zapomnienia. Choć pogoda była różna nikt nie narzekał, tylko cieszył się możliwościami różnorodnych Włoch.

Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy zaraz po kilkunastogodzinnym przejeździe autokarem (w takim towarzystwie to była sama przyjemność) była deszczowa dla nas Florencja. Nawet zmęczeni i zmoknięci byliśmy w stanie podziwiać piękno różnokolorowych marmurów, ogromnych rzeźb oraz dostojnych świątyń. W porównaniu z innymi miejscami Florencja zyskała chyba najmniej zwolenników, jednakże urokliwe małe uliczki, którymi mogliśmy poruszać się w czasie wolnym sprawiły wrażenie nawet na najbardziej wymagających uczestnikach. Czasu na zwiedzanie włoskich miast nigdy za wiele, bo wszystko robi wrażenie, lecz w końcu przyszedł czas na odpoczynek, ale nic straconego, bo z samego rana wyruszyliśmy z hotelu w jeszcze ciekawsze miejsce.
Rzym, w którym mogliśmy poczuć echo starożytności to było coś niezwykłego. Takich widoków nie da się doświadczyć nigdzie indziej. Widok Koloseum i zwiedzanie Forum Romanum ze wspaniałymi, pełnymi ciekawej wiedzy przewodniczkami pozwoliły nam poczuć klimat życia w antyku. Opowieści o westalkach, patrycjuszach, walkach gladiatorów wprawiły każdego w osłupienie. Po tych historiach nikt nie patrzył już na zabytki i świątynie zwiedzane później tak samo. To wszystko w połączeniu ze słońcem i piękną pogodą porównywalną do tej letniej w Polsce sprawiło, że nasze humory nie mogły być lepsze.
Po wszystkich informacjach zdobytych o politeistycznych wierzeniach Rzymian przyszedł czas na chrześcijaństwo. Zatem trzecim miejscem, które odwiedziliśmy był Watykan. Zwiedzanie Bazyliki Świętego Piotra wprawiło w zadumę wszystkich zarówno tych wierzących jak i nie. Piękna architektura w połączeniu z atmosferą wiary i nadziei tworzyła coś, czego nie da się doświadczyć nigdzie indziej. Wierząca część wycieczki z chęcią skorzystała z możliwości modlitwy w różnych intencjach. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że się spełnią. Myślę, że wszystkie babcie są szczęśliwe ze wszystkich różańców, które dostały.
Po Watykanie przyszedł czas na ostatnią część naszej wycieczki-pełną ptaków i wody Wenecję. Niestety dla osób z awizofobią ta część wycieczki była horrorem, choć nie ukrywam, że mewa kradnąca rogala z ręki rozbawiła wszystkich świadków. Rejs statkiem po lagunie to było coś pięknego. Wiatr we włosach i słońce wprawiły od razu wszystkich w dobry humor. Piękne budynki, wąskie i malownicze uliczki, ogromna ilość kanałów, mostów i gondoli sprawiły, że nie dało się nie zrobić masy zdjęć. Most zakochanych sprawił, że nasze pary poczuły klimat miłości i wszystkie spory poszły w zapomnienie.
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, bo na tym nasza wycieczka się skończyła. Wrócić było ciężko, ale jakoś przeżyliśmy, a wspomnienia i zawarte przyjaźnie pozostaną z nami na zawsze.
Milena Gąsiorowska kl. 3A